Rocky, dzwoneczek i LOVE

Ostatnie półtora dnia to wycieczka do Filadelfii.
Piękna pogoda, dużo atrakcji i świetny hotel.
Zaczęliśmy zwiedzanie o 6.30 po wyjściu z nocnego autobusu z Bostonu. Trzeslo na tyle mocno ze krokomierz w telefonie zarejestrował przebiegniecie maratonu.
1 mile spacerem z walizkami dalej mogliśmy zostawić bagaże. Nie odmawiam pacierza i małej mocnej kawy w hotelowym lobby.
Najważniejsza atrakcją turystyczną jest stare miasto - historic park and Old district. Tam dowiedzieliśmy się jak Washinghton źle traktował swoich niewolników i zobaczyliśmy Liberty Bell. Dzwon, który jest symbolem Ameryki, który podróżował po kraju a ludzie stawali w kolejkach żeby go dotknąć. Protestowali przy nim hipisi i walczący o prawa kolorowych. Taki dzwon Zygmunta do kwadratu.
Okazuje się ze dzwon był wykonany ze zbyt słabego stopu i pękł podczas testów. Zaskoczył nas rozmiar - jest malutki, wielkości parafialnego dzwonu w Polsce. Mały, pekniety dzwoneczek jest odwiedzany przez miliony turystów ze względu na przesłanie.
Obok dzwonu można wejść do Independence Hall gdzie podpisano widziane juz przez nas dokumenty: Deklarację Niepodległości i Konstytucję USA.

Spacer nad rzeką Delaware pozwolił nam zobaczyć most Franklina i miasto Camden w New Jersey.

Po drugiej stronie Filadelfii jest Muzeum sztuki i Mekka wszystkich japiszonow uprawiających jogging: schody Rockiego. Rozmiar ponownie rozczarowuje. Stallone musiał biegać chyba kilkaset razy żeby mieć formę przed walką bo wejście na górę to żaden wyczyn. Nie marudzi my ze słabe ale na to, że w filmach oszukują.

Pokój na 22 piętrze z widokiem  był super a na 8 piętrze mogliśmy popływać w basenie wśród wieżowców.

O jedzeniu napiszemy osobno.
Pozdrawiamy z autobusu do NY.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cypr

Weekend w Rydze a tak naprawdę plaża w Jurmali

Watkins Glen & upstate New York