Mateusz próbuje - nepalskie jedzenie

Restauracja Yak-Yeti-Yak w Bath została nam polecona przez pracowników z biura z Indii, którzy cenili swoje lokalne smaki. W centrum miasta, w piwnicy mieliśmy okazję zobaczyć kawałek Nepalu.
Na ścianach wiszą plakaty z Himalajami, czekany i buty. Nad nami powiewają buddyjskie flagi i mieni się drewniany, kolorowy strop. A ja wyginam nogi na małej poduszcze i próbuje schować swoje odnóża pod malutki stolik.

Właściciel wygląda na wysportowanego, gęstego gościa i po chwili widzę zdjęcie z Mount Everestu - dwóch zamaskowanych himalaistów z flagą z logo restauracji. Sprytną drogą dedukcji odkrywam, że to on!Bardzo fajnie ale chyba lepiej jeśli byliby lepsi w gotowaniu niż chodzeniu po górach. Jestem pełen podziwu tego wyczynu, ale chyba bardziej od wspinaczki wysokogórskiej cenię u obsługi restauracji właściwe zapisanie zamówienia.

Jest taki kraj, który juz na granicy ma zakaz papierosów - NE PAL! Mało jest tlenu na dużych wysokościach i tytoń szkodzi na płuca. W tym kraju bywa też bardzo zimno, dlatego naturalnie jedzenie nie będzie bardzo kolorowe ani ostre. To taka przytłumiona wersja kuchni indyjskiej z bardziej swojskimi składnikami. Są ziemniaki i cebula, jest fasola...
Niestety w menu nie mają ani jaka, ani yeti - została nam do wyboru baranina i wersja wegetariańska.
Nie dostalismy wszystkiego co zamawialiśmy, i podzielenie rachunku to "rocket science" więc napiwek wylądował w puszce z pomocą dla ofiar trzęsienia ziemi.

Na zdjęciach:
- zmina sałatka z kartofli - 2/5
- baraninka w wersji yak-yeti-yak - 4/5
- warzywne curry i fasolka - 2/5
Zimne kartofle i pasza dla królików

Całkiem smaczna i łagodna baranina

Nepalski posiłek na miedzianym talerzu

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cypr

Weekend w Rydze a tak naprawdę plaża w Jurmali

Watkins Glen & upstate New York